o ksiązkach · o miłości

odzyskać drżenie serca …

Skąd bierzecie tytuły książek, które chcecie przeczytać?
Ja długo czytałam po omacku, czasem ktoś coś polecił, czasem wyczytałam coś w jakiejś gazecie, ale najczęściej z książkami miałam jak z butami, po prostu wołały do mnie mamo, nawet kiedy widziałam tylko ich grzbiety.
Tak było kiedy czesałam Bibliotekę Wojewódzką we Wrocławiu i odkryłam np Kunderę i tak samo było, kiedy pewnego piątkowego popołudnia dotarłam na Centralny z dużym zapasem i wstąpiłam do księgarni na przeciwko peronu i zobaczyłam „Madame” Libery. Od razu zaiskrzyło między nami. Przeczytałam pół w drodze do Wrocławia (wtedy pociąg jechał pięć i pół godziny jak nie miał opóźnienia) a resztę skończyłam wieczorem u rodziców, bo nie mogłam się doczekać. Podobnie rzecz się miała pewnego popołudnia w Galerii Mokotów, wiele lat temu, kiedy zobaczyłam „Córkę Grabarza” Oates i po prostu musiałam ją kupić mimo, że to był empik:-) Okoliczności czasem nie stanowią przeszkody jak widać.
Takich momentów mam więcej (np „Mistrz” Toibina, „Okruchy codzienności” Strout – wydane ponownie jako Olive Kitteridge, Munro) i jak dotąd wszystkie były udane. (Pewnie te nieudane wyparłam) Jak widać matka zawsze rozpozna swoje dzieci:-)

Niekiedy sobie myślę, że może to strasznie głupie tak się jarać książkami … ale z drugiej strony, czy nie przejmowalibyście się, gdyby Wam ktoś pozwolił urządzić sobie świat po swojemu?

No ale wracając do meritum, z czasem zaczęłam pisać dla LC i nie ukrywam, nie wyczułam niebezpieczeństwa. Bo nagle okazało się, że jestem na bieżąco z rynkiem wydawniczym. Stosy książek w moim domu ustawiające się w kolejce do przeczytania rosły w zastraszającym tempie a ja przestałam nadążać. Czułam się trochę jak w przeludnionym domu dziecka, z wieloma wychowankami straciłam kontakt. Z czasem okazało się, że wiele tytułów tzw hitów, bestsellerów przetłumaczonych na wszystkie języki świata, książek, które zmienią twoje życie, było zwyczajnymi gniotami a ja jak ta naiwna dawałam się nabrać. To nie były moje dzieci! Ktoś mi je bezczelnie podrzucił!
Wkurzyłam się. Bardzo. Ale jak na razie mój wulkan sobie tylko pyka dymem jak z leniwej fajki starego (ale przyczajonego) kowboja nad szklanką whisky. Nie wybuchnę jeszcze, choć czasami bulgoczę.
Przestałam przeglądać zapowiedzi. Zanim kliknę książkę, czekam. To już nie są te czasy, kiedy mi ktoś spod nosa wykupi ostatni egzemplarz (a ja lubię mieć swój, własny, tak samo jak nie lubię pożyczać:-)).
Kupuje jakby ciut mniej:-) trochę wypadłam z obiegu ale najważniejsze jest to, że książki znów zaczęły do mnie mówić. Lub może inaczej, znów skupiłam się na tym, żeby je usłyszeć …
Dziś zobaczyłam w sieci zapowiedź wydawniczą Czwartej Strony – „Drwale” Annie Proulx i aż przeszedł mnie dreszcz! Znów zaiskrzyło!
Poczułam w środku przyjemne ciepło …

P.S. wybaczcie, leżę od rana w łóżku, przeziębiona, być może mam gorączkę i majaczę:-)

4 myśli na temat “odzyskać drżenie serca …

  1. A ja jednak od pewnego czasu książki zamawiam możliwie świadomie, wcześniej wyszukuję, przeglądam recenzje, analizuję, notuję polecenia… Kiedyś bardziej szłam na żywioł – wchodziłam do księgarni i „słuchałam głosów” trochę jak Ty. 😉 Niestety wtedy jakoś więcej gniotów i pomyłek lądowało na moich półkach… Teraz mam listę – długą listę i co jakiś czas robię zamówienie wybierając kilka z nich. Niektóre pozycje wiszą na tej liście wręcz latami, a niektóre wskakują i od razu są kupowane… 😉

    1. Ja tak miałam dawno dawno temu. Różnie na tym wychodziłam. Teraz jestem jeszcze bardziej nieufna niż wówczas i zdaje się na swojego nosa (tez róznie bywa ale na ogół jest dobrze). Ale podobnie jak Ty wybieram, nie czytam jak leci. Wiem, ze to głupie, co powiem, bo sama piszę bloga ale większość blogerów zachwyca się naprawdę przecietnymi książkami. Po części dlatego ze chcą się przypodobać wydawcom i mieć publikę a po części – jak wymyśliłam ostatnio – brak im solidnych podstaw czytelniczych. Kiedy się nigdy nie piło dobrego wina to i szczyl ujdzie:-)))

      1. Twoje winne porównanie idealnie oddaje istotę rzeczy! 🙂 No ale właśnie, aby znaleźć dobrą książkę czy trunek (dla siebie) trzeba poszukać, a to już nie jest takie proste…

Dodaj odpowiedź do Monika Anuluj pisanie odpowiedzi