lit. holenderska · lubimyczytac · recenzje

… A na dole jest życie – Na górze cisza, Gerbrand Bakker

na-gorze-cisza-b-iext24691282Helmer i Henk są jak Hennes & Mauritz, jedna nierozerwalna całość. Ale najpierw rozdziela ich Rita, narzeczona Henka, a następnie śmiertelny wypadek, po którym Helmer czuje się jak czegoś pół. A potem następują kolejne śmierci; marzeń, planów, rodziny i w końcu Helmer zostaje sam z ostatnią śmiercią – ojca. Panowie nie pałają do siebie zbyt ciepłymi uczuciami, jak twierdzą, choć nie jest to do końca takie proste. (Szkoda mi go. Bronię się przed tym uczuciem – przed jakimkolwiek uczuciem, gdy przebywam w jego pokoju – ale mimo wszystko to czuję.) W ogóle ta powieść nie jest prosta, choć pozornie opowiada nieskomplikowaną historię, można by nawet dodać, jakich niemało.

Przeczytałam na okładce, że książka jest cicha i skromna, i trudno chyba o lepsze podsumowanie. Treść jest pełna męskich, krótkich zdań, które śmiało można wziąć za początki jakichś dłuższych wypowiedzi, utykających w szorstkim, męskim gardle (uwielbiam to!). To my musimy je kontynuować. Co jakiś czas, któryś z bohaterów coś powie, żeby czytelnik zweryfikował czy w dobrą stronę idzie, czy dobrą drogą, ale ta droga jest surowa i wietrzna, wiec uważajcie, żeby po drodze wam coś nie umknęło, żebyście się nie zgubili. I nie dajcie się zwieść wiejskim krajobrazom. Oszczędność środków wyrazu, akcji, przyrody sprzyja skupieniu się na tym, co ważne a czego nie ma w zdaniach. Paradoksalnie brak i cisza nagłaśniają i uwypuklają problem.

Nie zdradzę zbyt wiele, jeśli powiem, że Helmer to człowiek, który zawsze musiał się poddawać albo czyjejś woli (ojca) albo losowi. Nosi w sobie piętno tego drugiego, jakby był graczem czekającym na ławce rezerwowej. Jeszcze czekający ale już bez wiary, zrezygnowany. Ale sam nie robi nic. Wścieka się ale do środka, i niewiele z tego wynika: (…) Za niedługo pójdę doić. Jutro rano znowu będę doił. I przez resztę tygodnia oczywiście też, i w przyszłym tygodniu. Ale to mi już nie wystarcza, wydaje mi się, że nie jestem już w stanie dalej wtykać głowy pod krowy, by pozostawić sprawy ich własnemu biegowi. Jak jakiś debil.

Nieoczekiwane spełnienie planów, o którym możemy również przeczytać na okładce, przychodzi według mnie również przypadkiem (jako dowód podam stronę 312), więc niby coś się udało, ale nie do końca naszym (Helmera) udziałem.

Zmierzam do tytułu: „Na górze cisza”, bo nie odnosi się on tylko do umierającego na piętrze ojca, który faktycznie niewiele mówi. I który tylko pozornie jest na łasce syna. Drobne złośliwości Helmera nie zamaskują jego poddańczej postawy wobec ojca. Pytanie, czy wynika ona raczej ze strachu czy ze współczucia, a może z synowskich uczuć?

W moim przekonaniu tytułowa góra, to właśnie los, zbieg okoliczności, Aniołowie, Bóg, w cokolwiek wierzymy, coś, czemu zawierzamy swoje życie, zwalniając się z obowiązku decydowania o sobie, walki o siebie o marzenia, kwitując porażki smutnym i rozgrzeszającym widać tak musiało być. Nie musi tak być. Na górze jest cisza, nikt nie zdecyduje za nas, nikt się nie zlituje, nikt nas nie obroni. A życie toczy się na dole i to my ciągniemy za sznurki. Warto o tym pamiętać.

Recenzja ukazała się na portalu www.lubimyczytac.pl

lc_logo

 

 

Po tygodniach refleksji wciąż ciepło i czule wspominam  książkę. I gdy teraz, raz jeszcze przeczytałam swoją recenzję, ponownie czuję, że nie zawarłam w niej wszystkiego. Że krążę wokół dziurki na polu golfowym i nie umiem do niej trafić. Że jeszcze nie opanowałam całej techniki, że jeszcze nie trafiłam na dobrą drogę.

A szkoda, bo książka należy do wyjątkowych i żałuję, że nie potrafię tego oddać.

4 myśli na temat “… A na dole jest życie – Na górze cisza, Gerbrand Bakker

  1. Straszna smutność wyziera z tej opowieści… Niemniej jest to smutność kusząca, którą chce się poznać i przeżyć wraz z bohaterami tej historii. Moim zdaniem oddałaś jej wyjątkowość perfekcyjnie 🙂

    1. bo to jest smutna opowieść ale urzekające jest w niej to, jak prostymi słowami została opowiedziana. Czytasz, przeczytasz i zachowujesz obraz z dziurami, które potem przez wiele dni uzupełniasz.